Nie ma co ukrywać, że w ferworze przygotowań ślubnych, przymierzania kiecki, butów i welonu, wybierania kwiatów i kłótni o to, kogo nie zaprosić, kogo z kim posadzić i dlaczego właściwie mamusia się wtrąca, skoro mamusia już miała swój ślub, ostatnią rzeczą, o jakiej myślą nupturienci są kwestie prawne. To niedobrze, bo o pewną kategorię spraw warto zadbać zanim wybrzmi marsz Mendelssohna. Co, poza kolorem koronki, powinno zajmować główkę panny młodej oraz nad czym, poza planami na kawalerski, powinien pochylić się piękny kawaler?

Co to jest intercyza i co gwarantuje małżonkom?

Chociaż intercyza wciąż kojarzy się ze zdjęciem dziadka siedzącego na wózku inwalidzkim ze szczerego złota, w pieluchomajtkach wyszywanych kryształkami Swarovskiego i oślepiającym błyskiem garnituru sztucznych zębów, które to zęby szczerzą się w kierunku długonogiej blondynki twierdzącej, że prawdziwa miłość nie pyta o wiek i to nic, że gdy on przechodził na emeryturę, ona usilnie walczyła z trądzikiem, coraz więcej małżeństw decyduje się na podpisanie takiej umowy, mimo że stawką nie są tam grube miliony. Intercyza to umowa majątkowa, której stronami są małżonkowie bądź przyszli małżonkowie, co oznacza, że można ją zawrzeć w dowolnym momencie przed zawarciem lub w czasie trwania małżeństwa. Co właściwie daje taki dokument?

Po pierwsze, jeśli umowa ma charakter wyłączający wspólność, w małżeństwie nie powstaje małżeńska wspólność majątkowa. Oznacza to, że przedmioty nabyte i sfinansowane przez jednego małżonka, nie wchodzą w skład majątku wspólnego. Ten bowiem, w ogóle nie powstaje, a każdy z małżonków posiada wyłącznie swój majątek odrębny. Tym samym, jeśli twój mąż kupi sobie zgrabne małe autko za miliony monet, może da ci nim trochę pojeździć, ale zapomnij, że odjedziesz nim z piskiem opon spod sądu tuż po ogłoszeniu wyroku rozwodowego. Jednak tego rodzaju intercyza to nie tylko tęskne machanie łapką na pożegnanie aktywom męża czy żony, które ominą cię szerokim łukiem, lecz także gwarancja nieodpowiadania za długi drugiej połówki. Jeśli brak jest wspólności majątkowej, wierzyciele współmałżonka, któremu chwilowo nie spina się budżet, nie mogą zaspokoić się z niczego, co należy tylko do ciebie. To bardzo dobra wiadomość dla osób prowadzących działalność gospodarczą, bowiem w sytuacji, gdy biznes jednego z małżonków kuleje, a na horyzoncie widać już jaśniejącą sylwetkę komornika, małżonkowie mogą wciąż utrzymać się z dochodów uzyskiwanych przez drugiego z nich, których wierzyciel nie ma prawa skonsumować.

Co więcej, na podstawie intercyzy (o charakterze rozszerzającym) można również postanowić, że w skład majątku wspólnego małżonków wejdą nie tylko te przedmioty czy prawa, które strony nabyły w trakcie małżeństwa, lecz również to, co posiadały przed jego zawarciem. Jeśli więc małżonkowie chcą się złączyć nie tylko ciałem, ale i majątkiem po ślubie, mieszając zarówno geny, jak i wszystko, co do nich należy, mogą rozszerzyć wspólność majątkową o swoje majątki osobiste, podpisując taką umowę, która musi zostać zawarta w formie aktu notarialnego. Być może ustawodawca przewidział, że w tej różowej chmurze feromonów potrzebny jest jeden donośny głos rozsądku wypływający z ust rejenta, który uświadomi strony, jakie konsekwencje prawne wypływają z tej konkretnej czynności. W takim bowiem wypadku, małżonkowie odpowiadają nie tylko majątkiem wspólnym powstałym już po zawarciu związku, lecz także majątkiem osobistym, który włączyły do tej wspólności.

Dla porównania więc – jeśli jeden z małżonków zaciągnął zobowiązanie i strony nie podpisały intercyzy – zasadniczo wierzyciel będzie mógł się zaspokoić z majątku osobistego dłużnika oraz z majątku wspólnego. Jeśli intercyza została podpisana i na jej mocy wprowadzono rozdzielność majątkową – wierzyciel będzie miał dostęp wyłącznie do majątku osobistego dłużnika, gdyż wspólność w ogóle nie powstanie. Jeśli zaś małżonkowie rozszerzą wspólność o swoje majątki osobiste, wierzyciel będzie mógł sięgnąć także do majątku osobistego małżonka dłużnika, który od czasu podpisania intercyzy znajdzie się we wspólnej puli aktywów.

Dziedziczenie w małżeństwie

Wbrew powszechnemu przekonaniu, według prawa polskiego intercyza nie wyłącza małżonka od dziedziczenia, lecz wywiera skutki wyłącznie na czas życia małżonków. Oznacza to, że nawet jeśli małżonkowie podpisali umowę wprowadzającą w ich małżeństwie rozdzielność majątkową, ich majątek osobisty dziedziczony jest na zwykłych ustawowych zasadach, tzn. w pierwszej grupie dziedziczenia wciąż znajduje się współmałżonek i dzieci. Jedyną możliwością zmiany tego stanu rzeczy jest więc sporządzenie testamentu albo podpisanie ze współmałżonkiem umowy, na mocy której zrzeknie się on dziedziczenia.

Zmiana nazwiska po ślubie

Oho! Odwieczny dylemat kobiet – zmieniać czy nie zmieniać? A jeśli nie zmieniać, to co na to męskie ego? Swoją drogą, niebywałe, skąd u niektórych mężczyzn bierze się ta chęć stemplowania własnym nazwiskiem swojej poślubionej oraz wielkie oburzenie, gdy oblubienica stanowczo tego odmawia. A odmówić w świetle prawa jak najbardziej może, gdyż zgodnie z art. 25 § 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego małżonkowie mogą zarówno nosić wspólne nazwisko będące dotychczasowym nazwiskiem jednego z nich, jak i połączyć ze swoim nazwiskiem dotychczasowe nazwisko drugiego małżonka, a także, o zgrozo!, pozostać przy swoim dotychczasowym nazwisku. Oświadczenie w tym przedmiocie należy złożyć przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego. O zachowaniu własnego nazwiska przemawia zazwyczaj działalność tego z małżonków, który decyduje się na dalsze jego stosowanie, związana z już rozpoznawalnymi produktami, usługami czy twórczością, fakt bycia ostatnim posiadaczem tego nazwiska w rodzinie albo po prostu przywiązanie do własnej tożsamości. Bez wątpienia, kogoś przy tej decyzji ściśnie za serduszko – najczęściej współmałżonka lub jego prawilną matuszkę. Zupełnie niesłusznie, bo okoliczność ta może okazać się wszak wielkim błogosławieństwem po rozwodzie – należy bowiem pamiętać, że żadna siła perswazji nie zmusi współmałżonka do powrotu do nazwiska sprzed ślubu, chyba że on sam w terminie trzech miesięcy od uprawomocnienia się wyroku rozwodowego podejmie taką decyzję i wyrazi ją przed kierownikiem USC. Prawda, że nie ma tego złego?

Odpowiedzialność alimentacyjna wobec dzieci współmałżonka

Jeśli współmałżonek posiada już dziecko z poprzedniego związku, a drugi rodzic malca niekoniecznie spełnia się w tej roli, czego wynikiem jest pozbawienie go władzy rodzicielskiej, opcja przysposobienia takiego dziecka otwiera swe potężne wrota. Do przysposobienia konieczna jest zgoda rodzica (współmałżonka), który władzą tą wciąż dysponuje, a nadto zgoda samego dziecka, jeśli ukończyło trzynasty rok życia. Należy jednak pamiętać, że samo wstąpienie w związek małżeński z osobą posiadającą dziecko, nawet jeśli nie wiąże się z przysposobieniem tego dziecka, może rodzić odpowiedzialność alimentacyjną wobec zstępnych współmałżonka na podstawie art. 144 k.r.o., zgodnie z którym dziecko może żądać świadczeń alimentacyjnych od męża swojej matki, niebędącego jego ojcem, jeżeli odpowiada to zasadom współżycia społecznego. Takie samo uprawnienie przysługuje dziecku w stosunku do żony swego ojca, niebędącej jego matką. Co prawda Trybunał Konstytucyjny w swoich wyrokach (zob. np. wyrok TK z 18 maja 2005 r., K. 16/2004; wyrok TK z 18 grudnia 2008 r., K. 19/2007) stwierdził, że wykładni przepisów prawa rodzinnego należy dokonywać, mając na względzie to, ażeby nie zniechęcała ona do zawierania małżeństw, w szczególności z rodzicem, który samodzielnie wykonuje władzę rodzicielską i samotnie wychowuje dzieci [Wierciński Jacek (red.), Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Komentarz, LexisNexis 2014], to jednak treść przywołanego przepisu nie pozostawia szerokiego pola do innej niż zaprezentowana, wykładni.